środa, 18 sierpnia 2010

Hever. Wizyta z Titanikiem w tle


Wracamy do Kent. 1890. Czasy afrykańskich polowań i narodzin Indiany Jones’a właśnie trwają w najlepsze, a świat zaczyna na dobre oswajać się z fenomenem słowa „przedsiębiorczość” jakie dzięki nowej klasie wniesie go we współczesność bez koron czy herbów, by ostatecznie osiągnąć stan chaosu jaki dobrze znamy.
W Nowym Yorku właśnie umiera niejaki John Jacob Astor III a jego 41 letni wówczas syn, William Waldorf Astor I, dziedziczy, bagatela, niemal 100 milionów dolarów, z czego większość w nieruchomościach. Wkrótce to właśnie on wraz ze swoim kuzynem Johnem Jacobem Astorem IV, najbogatszym pasażerem Titanica jaki zginął w osławionej katastrofie, inauguruje sieć luksusowych hoteli, budując na Time Squer w Nowym Jorku chyba najbardziej z nich zanany, Waldorf Astoria. Ciekawostką jest to, że udziały Astorii niespełna 50 lat potem wykupi dziadek niejakiej Paris, Conrad Hilton (też niby societa, tylko klasa już nie ta).




  
William Waldorf Astor I Wicehrabia Hever







Astorowie. Stylowa i ekscentryczna familia, która zapoczątkowała czasy legendarnych już amerykańskich milionerów. Tymczasem nasz bohater, Will wrażliwy, przez wielu uznawany za człowieka nieśmiałego, z artystyczną duszą i niekonwencjonalną obojętnością wobec opinii wszelkich, poza Astorią zasłynął chyba najbardziej z tego, że po nabyciu rodzinnej rezydencji Anny Boleyn w Hever, w 1903 r. zrzucił swoją amerykańską skórę by na zawsze zamieszkać na Wyspach i stać się oficjalnie angielskim wicehrabią. W ciągu kolejnych pięciu lat nie tylko przystąpił do restauracji zamku, rozbudowy części Tudowrów ale stworzył spektakularny ogród, który mimo wszystko nie onieśmiela tak, jak jego pasja sztuki i fortuna jaką na to wydał. Zielone gabinety, architektura, woda i przeszłość. Kompozycje osobliwe a w nich antyk i rzeźby jakie Will zgromadził podczas swej dyplomatycznej kariery w Italii, czyniąc z nich swoisty element ogrodowego lapidarium. A wokół tego róże, róże, róże... morze róż (nie wiem czemu myślę o PRL-owskich klombach...)



 






  




Kilka analogii założenia można znaleźć w Cliveden, równoległym nabytku naszego bohatera, jakie ostatecznie po śmierci żony przepisał synowi w prezencie ślubnym. Odtąd znany będzie bardziej z politycznej działalności synowej, Nancy, niż jego konserwatorskich pasji, no ale świat jest już wtedy w innym miejscu. Z ciszy artu zmierza w splendor diamentowych celebrytów, bo oto właśnie dzięki Nancy takie nazwiska jak Churchil, Chaplin, Roosvelt czy Kennedy wejdą na stałą listę gości weekendowych bali ich domu. I jakby komuś mało było z tych koneksji, raptem 10 km od Hever, w Chartwell można zajrzeć na herbatkę do Winstona, który tu właśnie zakupił posiadłość dla osławionych widoków Kent.





Nancy z mężem, Williamem Waldorfem II Wicehrabią Hever w swojej
posiadłości w Cliveden





Hever. Fortuna nie zmarnowana jak w przypadku bogatego biedactwa Baśki Hutton. Świetność czasem zapisana w towarzyskich kręgach Anglii. Historie-astorie jakie stale inspirują a świat zamienia je w przykład jak myśl ciałem się staje spełniając duszę pełną piękna i stylu. Po raz kolejny. A, że rzecz stale w Anglii się dzieje, niecierpliwym powiem, to już nie moja wina...











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz