piątek, 13 sierpnia 2010

Kolory wolności Charleston House







Oprócz tego, że Vita była arystokratką, poetką, prozaiczką, ogrodniczką (a jakże!), kochanką kilku kobiet, żoną i matką, nie można pominąć faktu, że była też jeśli nie przede wszystkim z uwagi na czas, sferę i okoliczności członkiem Bloomsbury Group, choć jej nazwisko pojawia się tam najmniej (może to z uwagi na samotne wiejskie życie jakie wybrała), a jeśli już się pojawia to najczęściej w kontekście romansu z Virginią (ech).
Zostawiamy Sisinghourst i udajemy się ok 60 km na południowy zachód, do wschodniego Sussex, fantastycznej komuny artystycznej jaką starsza siostra Virginii Woolf uczyniła z niejakiego Charlestone, klasycznego, XVII-wiecznego farmhouse gdzie artystyczny i intelektualny „group” ów zwykł przebywać. A stało się to po tym, jak Państwo Woolf odkryli to miejsce w 1916 r i polecili je właśnie Venessie.






 Venessa Bell








Duncan Grant


Venessa Bell. Była projektantką i malarką. Oficjalnie do niej należał dom, ale też i do jej kochanka, malarza i dekoratora, projektanta ubrań, Duncana Granta, który to żył obok jej męża, Clive’a Bell. A ponieważ lover gejem sie okazał to i jego kochanek wkrótce się tam pojawił, no a potem inni. Były też i dzieci a z nich do dziś żyjąca Angelica Garnett, jaką Venessa oświeciła dopiero po 18 urodzinach, iż jej ojcem był nie mąż a gej, Duncan, którego kochanka zresztą dwa lata potem poślubiła ku przerażeniu bliskich (a może w szoku po tych wieściach). Rodzina złożona. Może nawet bardziej niż ich nowatorskie poglądy jakim poświęcili działalność Bloomsbury (od adresu domu przy Gordon Squate 46 w dzielnicy Bloomsbury w Londynie gdzie zapoczątkowali spotkania), a jakie utrwalone ich przyjaźnią wsiąkły w te malownicze mury domostwa i ziemię. Można by i pokusić się o diagram labiryntu ich skomplikowanych związków miłosnych jakie stały sie tłem tej uroczej enklawy, ale po co? Ponoć „życie jest dziwne, gdy jesteś intelektualistą” (apropo związku biseksualnej Dory Carrington i geja - Lytton’a Strachey’a), więc przyjmijmy, że to nie nasza sprawa.
Zresztą Charleston farm to poza ciałem i ideami też i barwny świat roślin ogrodowego życia, dusza utrwalona w sztuce jaką po sobie zostawili dosłownie wszędzie a jaka dalej brzmi śmiechem zabawy i wolności od wiktoriańskich gorsetów, choć dziś wydaje się malutka i anachroniczna.Freski inspirowane włoskim malarstwem ściennym pokrywają niemal każdy kawałek ścian czy kominków, unikatowe obrazy wypożyczane m.in. z Tate Britain, czy z kolekcji prywatnych dodatkowo zdobią indywidualnie zaplanowane wnętrza, gdzie każdy z domowników zatroszczył się o ich osobisty charakter. Oryginalne tapicerki zaprojektowane przez Venessę i Duncan’a, kolory ram i stolarek, mozaiki oraz rzeźby jakie poza domem zdobią też ogród. Awangarda i progres jaką zatrzymała dopiero śmierć Duncana w 1978 r.
Duchy tej rozpalonej kolorem i niedwuznacznością grupy dziś przedstawiam, i we wschodnim Sussex na razie zostaniemy.









Od lewej: Angelica Garnett, Clive Bell, Stephen Tomlin,
Lytton Strachey, 1926


oraz poniżej Duncan Campbell Scott, Rupert Brooke, 1913














 

 Lytton Strachey, Duncan Grant, Clive Bell, 1922





 
Leonard Woolf, mąż Virginii





 Lytton Strachey, Virginia Woolf, 1923






Virginia i Angelica 


poniżej współcześnie, 2010










Duncan Grant, Wnętrze z córką artysty, 1935-36




  
Venessa Bell, Wnętrze ze stołem





Oskarowa kreacja Nicole Kidman (Virginia Woolf) w Godzinach, 
2002 r.




















 Duncan Grant, 1967




4 komentarze:

Anna pisze...

dziękuję za ciekawe przybliżenie postaci.....takie życie w tych czasach to było coś....

Anonimowy pisze...

Dziękuję za interesujące zdjęcia, myślałam, widziałam już wszystkie ;)

Anonimowy pisze...

Przecież Vanessa Bell była siostrą Virginii....więc ten romans to chyba nie bardzo. Aż tak spaczeni nie byli

Odbicia pisze...

Romansów było tam wiele, ale zapewniam, że nie między siostrami ;)

Prześlij komentarz