poniedziałek, 20 września 2010

To i owo o Morrisie czyli poczułam jesień



 



Nie mogę cię malować, ale mogę cię kochać


Te słowa w 1876 r. zapisał na podobraziu La Belle Iseult William Morris, malując prerafaelicką piękność i muzę Rosettiego oraz swoją późniejszą żonę, Jane Burden. Bohema wiktoriańskiej Anglii i podwalina późniejszej secesji jaką Morris i Philip Webb powołali swoim Czerwonym Domem, w Bexleyheath, w hrabstwie Kent. To był pierwszy krok. Drugi to Morris&Co. Chyba najbardziej znana designerska spółka natchnionych idealistów jacy walczyli z uniformizmem i brzydotą produkcji masowej, serce Arts&Crafts.
Gdy po powrocie zadzwoniła znajoma z prośbą o wsparcie przy wyborze tkanin na tapicerki, nie liczyłam na tak niespodziewany remake wzorów, które przed laty okrasiły niefajne wspomnienia. Smutne, wyblakłe listowie na jakie się wówczas natknęłam w ‘jakimś’ gdyńskim sklepie, mogło bardziej zdołować niż zachęcić do kupna toteż natychmiast przywołało skojarzenie z ostatnich chwil życia Oskara Wilda, jaki po swoim upadku konał w obskurnym paryskim pokoiku zmagając z jego wulgarnym wystrojem i razu pewnego wyznał ostatniemu powiernikowi, że albo on zabije tę tapetę, albo ona jego. W szczycie ignorancji pomyślałam wtedy, że z pewnością teraz na nią patrzę.
Ale skoro remake po latach to i w temacie „szmaragdowej”, bo tym razem organiczność wzorników jakie na bezdechu przejrzałam najpierw w Brighton a potem w kraju, pchnęło nie tylko w stronę symbolizmu, co samego Tolkiena, na którego wpływy Morrisa są od lat faktem. Zmieszane z celtyckimi plecionkami zaważyły nie tylko na designie Środziemia ale i image'u bohaterów, dalej ściągając w magiczny klimat obrazów Rosetttiego czy Leightona. I zanim tak zupełnie odlecimy w mistykę prerafaelickich kochanków, gubiąc, że niby w labiryntach papierowych roślin, mocnym tupnięciem cuci Gertruda Jekyll. W końcu królowa ogrodów... kreatorka zasad Arts & Crafts w projektowaniu zielonych wnętrz, tworząc przy okazji friendship z Morrisem i budując w Surrey, niedaleko Godalming, Munstead Wood, dom oddany całkowicie nowoczesnym trendom.





Jane Burden  
poniżej  zaś jako La Pia di Tolomei,  
Dante Gabriel Rossetti









Fotografia z prerafaelickiego cyklu The Rosebund Garden of girls, autorstwa
Julii Margaret Cameron, uważanej za jedną z najwybitniejszych amatorek
fotografii końca XIXw.






 Princess, szkoła Edwarda Roberta Hughes'a






Lady Of Shalott, John William Waterhouse




 Boromir, Władca Pierścieni












Jane Burden i Study for Iseult on the Ship, Williama Morrisa
oraz  
jako Proserpine, Dante Gabriel Rosettiego
obok Arwena, Władca Pierścieni



 

 Aragon i Władca Pierścieni








J.R.R. Tolkien 





William Morris




...a melancholijny bohater ciągnie: Prawdziwy sekret szczęścia leży w szczerym zainteresowaniu wszystkimi detalami codziennego życia. Podążając za nim w jesień coraz bardziej, w gęste od ognisk powietrze, skrzypiąc furtką przed kolejną opowieścią ... postanawiam naoliwić drzwi.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz