wtorek, 30 października 2012

Lustro



 




 Jeśliś stracił sens i pogubił słowa
Spójrz na siebie raz jeszcze
Czyje oczekiwania spełniasz?




Knole House, Galeria portretów i złocony mosiądz lustra z baranimi maskami na pilastrach, jakie stanowiły dawny herb rodziny Sackville, właściciela posiadłości. Z tego rodu wywodziła się i dzieciństwo tam spędzała Vita Sackville-West, a Virginia Woolf, pisząc o przygodach Orlando nawiązywała właśnie do przodków Vity.

zdjęcie: National Trust





sobota, 27 października 2012

piątek, 26 października 2012

Obfitość


Z chwilowej podróży dla odmiany o tej porze nie wiktoriański dwór a gloria życia jaką czuje się w tych jednoznacznych skurczach dłoni i palców w geście pełni, oddając hołd umiłowaniu piękna jaką cenili i w dalszym ciągu cenią sobie mieszkańcy Italii. Piękna, które zawsze jest formą miłości.
Upajam się więc chwilą, nie tracąc czasu na melancholie wypisane w każdym liściu jaki znajduje o poranku przed bramą. Zmieniam perspektywę chyba w najmniej oczekiwanym momencie roku i odkrywam, że u podstaw, w korzeniu chyba każdego z nas tkwi owa boska zasada o jakiej zapomnieliśmy lub jakiej pamięci konsekwentnie sobie odmawiamy, stosując tak wiele codziennych forteli – życia wyłącznie dla przyjemności.
Wiem, to może wydać się kontrowersyjne. Może nawet drażnić. W zasadzie natychmiast zmusza by uznać to za przejaw niezdrowej próżności, tendencyjnie – egoizm, lekkomyślność czy nawet oznaki choroby psychicznej wskutek utraty kontaktu z rzeczywistością. A jednak kryje się za tym absolutnie odmienna dynamika, która  przy odrobinie dociekliwości a następnie świadomej woli mogłaby przeprogramować życie na zupełnie inny tor, tych zwłaszcza, których dotyczą ostatnie trzy zdania.
No bo co, jeśli ktoś się kiedyś pomylił, by nie rzec - kłamał i droga do gwiazd wcale nie prowadzi przez "cierpienie" a wyłącznie przez zmysły?






*


Transparentny kielich przechylił się i rzekł:
- Wlewam w twój ocean świetlistą zawartość idei, które iskrzyć się będą kroplami na powierzchni wód i jak w srebrnej księżyca poświacie odbiją w niej swą bezcenność nim wchłoniesz je w siebie z kolejnym wdechem.

I wylał się kielich potokiem gwiezdnych bąbli a zatańczywszy na grzbietach fal rozniosły się część w stronę brzegu a część po oceanie, skwiercząc na nim gdzie nie gdzie niczym węzły krystalicznej sieci, jaką niebo ze spokojem teraz tkało na jej oczach.


*





 Pallazo Te (Mantua), jadalnia Fryderyka II Gonzagi tzw. Sala Amora i Psyche 
(Sala di Amore e Psiche) 1526-28 


Romano Giulio & 
Kate Bush z niebem pełnym miodu - Nocturn 





wtorek, 16 października 2012

Luxury. Kilka zbliżeń.





 



 






ZBLIŻENIA banner

Margarita Gonzaga, księżniczka Mantui oraz księżna Lotaryngii i Bar
Frans Pourbus Młodszy 1610





niedziela, 14 października 2012

Dysonans




 




W barokowym wąwozie naprzeciwko stał tyłem odwrócony nieznajomy gość. Jego rudy frak na rudej i słonecznej ziemi odcinał się tylko wielkim rysunkiem intensywnie różowych peonii. A bukiet dublowała natura, tuż przed nim jakby niewidzialnym pędzlem malarz właśnie zrobił na jego plecach ich kopię. Może chciał mi ją pokazać? Zdumiona zaspokajałam się tym widokiem przez chwilę. Potem dynamiczne flory przeszły w jasne impresje letniego popołudnia belle epoque. Bielą wetkniętych w kryształy bukietów spokój dopełniał się ruchem gładkich firanek. Stare ogrody, dzikie kwiaty, organzy. Budząc się więc w ich aurze i w słońcu, w mokry i ponury październikowy poranek doświadczyłam po chwili tragicznego dysonansu. Tylko rude barwy i magenta przedarłszy się w jesień kroplą niezwykłą rozlały się w niej fantastycznie, barokiem inspirując dzień.









~ Jean Baptiste Bosschaert & Jean-Baptiste Monnoyer ~




sobota, 13 października 2012

P.S.




~ *  ~

A skoro wiesz, że nie możesz zobaczyć siebie,
tak dobrze jak przez odbicie, ja, twoje lustro
będę niepozornie odkrywać dla ciebie 
to, czego o sobie jeszcze nie wiesz.

William Shakespeare









środa, 10 października 2012

Scena





Przedpokój dowódcy gwardii, no 1
 Robert Polidori - Wersal, 1986






Śmierć Marata Jacques-Louis Davida z 1793
 Robert Polidori - Wersal, 1985





 

Galeria Uffizi, Sala Kontrreformacji, 2008
 © Massimo Listri






Claudia Cardinale i Luchino Visconti (Leopard,1963)





i co jeszcze? 











teatralny Vermeer w jednej ze swoich scen
(Sztuka malarstwa z 1665 r.) 
lub inaczej




  


alegorie artysty  
i Petera Greenawaya świat teatrów wzajemnie się przenikających 
(Zet & Dwa Zera,1985)


*

Dzieła sztuki nigdy nie zostały ukończone, lecz zatrzymane.  
- PG




poniedziałek, 8 października 2012

Polidori. Ucieczki w czasie.








 Co znaczy odrestaurować coś? To znaczy sprawić by coś starego stało się na powrót nowym. To czasowy paradoks, zwłaszcza w takim miejscu jak Wersal gdzie wiele się zmieniało. (...) Więc kiedy wybierasz jakiś pokój by go odrestaurować tak, jak to było w danej epoce, okres jaki wybierasz opiera się na twoim współczesnym postrzeganiu świata. Bo to, czego szukamy w tych muzeach podczas odnowy to historyczny rewizjonizm i społeczne superego, co dana społeczność myśli o sobie i jak jest przez to postrzegana. To eksterioryzacja życia duszy lub osobistej wartości.
– Robert Polidori






 




 







W temacie The Impossible Wardrobe przypomniałam sobie o innym teatrze. O starych inspiracjach i człowieku, który w bardziej monumentalnych kadrach wiedzie natychmiast w stronę "scenografii" Massimo Listri, przy czym ten wydaje się mniej zaangażowany w komentarz a bardziej w atmosferę. Polidori, bo o nim mowa, przez 20 lat dokumentując Pałac w Wersalu (i nie tylko, bo dorobek ma znacznie większy) był zarówno świadkiem prac restauratorskich, a wchodząc niemal pod skórę stał się nieświadomie encyklopedystą jego genius loci. Psychologiem, rzec by można, analitykiem nim wyłonił się z tego potężny zbiór artystycznych, monodramatycznych w większości kadrów, którymi obnażył przy okazji te same motywy jakie kierowały kiedyś Ludwikiem XIV, XV, XVI a dla jakich muzealnicy i konserwatorzy stale podejmują morderczą walkę z czasem: wpływy. Dzięki nim "teatr pamięci" trwa gdzie każdy pokój, każda sala to scena sama w sobie, a każdy portret to bohater. To, ile jesteśmy w stanie ich umieścić na ścianach,  jak swobodnie dorzuca Polidori, decyduje o tym, czy będziemy mogli podtrzymać superego w znaczeniu jungowskim. No tak, bo w zasadzie czym byłyby 'stare' domy bez ich galerii portretów jak nie bezimienną amfiladą przejść?
To chyba zmienia perspektywę kolejnej wizyty.








Peter Greenaway, Baby of Macon
fot. Marc Guillaumot




fotografie: Robert Polidori
“Parcours Museologique Revisited” tu




środa, 3 października 2012

TEATR CIENI: The Impossible Wardrobe






zdjęcie : Katerina Jebb




             




Urok rzemiosła i estetyczna przyjemność płynąca z samej kreacji dobrze wykonanego i innowacyjnego projektu. Emocjonalne przywiązanie do ubrań, które człowiek na przestrzeni życia tworzy, powiela, zużywa wierząc, że moda w jakiś sposób odzwierciedla poziom kultury a poprzez osobisty udział odda także jego indywidualność, nastrój, stan umysłu. To podtrzymuje te rzeczy w czasie i do tego wydaje się nawiązywać Olivier Saillard, dyrektor Muzeum Galliera oraz Tilda Swinton w projekcie The Impossible Wardrobe jaki miał miejsce w Palais de Tokyo (Paryż), będąc zarazem częścią Festival d'automne i finałem Fashion Week. 





 





Skan militarnego fraka Napoleona, który tak przyciąga Tildę swoim zapachem i każe jej być w swoim pobliżu chyba najbardziej podziałał na moją podświadomość, ale też jest jedną z ciekawszych i bardziej estetycznych fraz filmu jaki można sobie (niestety w wątpliwej jakości) zobaczyć tu. Poprzedzał on osobliwy performance aktorki, która z całą swą wyjątkowością szczególnie dla takich przedsięwzięć tym razem swoją grą ożywiała szlachetne materie przeszłości, w większości zbyt delikatne by je zakładać, a wywołując ich duchy z muzealnych 'katakumb' niemal jak Orlando nawiązywała dialog z tym, czym moda jest współcześnie (fragment tego spektaklu można zobaczyć tu.)
Z jednej więc strony estetyczne widowisko, ciekawa idea samego pokazu  i nade wszystko unikatowa okazja by większość na co dzień niedostępnych eksponatów zobaczyć nie tylko na żywo, ale i w rzadkim teatrze cieni. Z drugiej -  jakaś dziwna refleksja i niedowierzanie, które przedziera się mimo wszystko z całej próby ożywiania tego, co od dawna trwale należy do przeszłości, a niebezpiecznie delektując się tym [między wierszami] ociera o wątpliwej natury kult.