niedziela, 28 kwietnia 2013

czwartek, 25 kwietnia 2013

100 lat!









Setne urodziny pierwszego sklepu Chanel
Deauville 1913







Henri Cartier Bresson



Mogłam otworzyć ten sklep, bo dwaj panowie 
licytowali się o moje niewielkie ciało
- wspomniała po latach Gabrielle


Mężczyźni, czym by bez Was [dziś] był ten świat... ;)





Gabrielle Chanel oraz Boy Capel w drzwiach jej Deauville Boutique.












poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Pinot Noir 007


Z Jamesem Bondem spotkałam się w swoim życiu raz. Nie przedstawił się, nie musiał. 
To było w Saillon, w winnicy Farinet, osławionej z uwagi na swoją nazwę jako, że pochodzi od szwajcarskiego "Robin Hooda" - Samuela Farinet.





Gdy GO zobaczyłam, pomyślałam: Bosko! Oby to był Goldfinger...








wiecie, Alpy, te sprawy....










 ale nie.

 




 


To nie był Goldfinger :(






Z konieczności atrakcji, wracam więc do Samuela, też słynął z wdzięków, którymi łamał serca miejscowych dziewek, ale która nie lubi łobuzów? Lokalny bohater, banita, przemytnik i fałszerz monet. Nie okradał bogatych, lecz swój spryt i nieuchwytność wykorzystał w produkcji pieniędzy, w piwnicy jednej z kamienic średniowiecznego Saillon gdzie osiadł, a które następnie rozdawał miejscowej ludności. Rzec by można - filantrop.
100 lat po jego śmierci - prawdopodobnie zabójstwie na zlecenie, bo jaki rząd tolerować będzie taką filantropię - gdy w 1980 r. degustując miejscowe trunki w tej samej piwnicy spotka się ze swoimi przyjaciółmi Pascal Thurre (szwajcarski dziennikarz), zrodzi się pomysł stworzenia najmniejszej winnicy na świecie, z której dochód będzie przeznaczony na pomoc dzieciom z całego świata. Zaiste, będąc pod wpływem - zwłaszcza w otoczeniu gór wysokich - ludzie są wszechmocni, ale to nie był żart. Idea przetrwała i dziś Farinet z trzech szczepów rokrocznie produkuje przy wsparciu okolicznych winnic 1000 butelek, a ich sprzedaż (od 350-750 $ za butelkę, nie licząc egzemplarzy aukcyjnych) tylko w minimalnej części pokrywa jej utrzymanie. Pozostały dochód przeznaczony jest na cele humanitarne. Każdy z etapów prac, skrzętnie monitorowany ściąga wolontariuszy z całego świata - od przedstawicieli królewskich rodzin, arystokracji, kultury i show biznesu aż po gwiazdy sportu. Ich nazwiska wypisane na tabliczkach przy każdym krzewie dokumentują ich pracę i jest to iście pamiątkowa księga. Jamesa Bonda na szczycie Farinet upamiętnił Roger Moore. Po sąsiedzku zresztą jako, że w Gstaad ma swój dom.
Widok ich sponiewieranych pracą rąk to nie tylko atrakcja, ale przede wszystkim symbol Valais i ludzkiej bezinteresowności, do jakiej cały czas dąży Thurre.
Thurre... a może obecny tu wciąż duch Samuela?
Alpy są pełne dziwnych zjawisk, wierzcie mi, do dziś paru z nich nie pojęłam, konsternację zostawiając w majestacie Doliny albowiem zabrakło racjonalnych argumentów. Magiczne miejsce, magiczne...





Joseph-Samuel Farinet







zdjęcie Jamesa Bonda: VF








sobota, 20 kwietnia 2013

Z głową w chmurach









Każdy z nas ma swoje miejsce w historii. Moim są chmury.
- Richard Brautigan


fot. Willy Ronis






czwartek, 18 kwietnia 2013

Szmaragdowo Ci będzie





 

  Tilda Swinton & Tim Walker





Chemise, Living Divani




 




 Chinoiserie i Oscar de la Renta








 





Dziś odwiedziłam trzy miejsca i nieprzypadkowo - trzy pod rząd zielone. 
Stranger than Paradise ---
najdziwniejsze z nich a zarazem najbardziej otwarte.
Ze stanu blue podążam w stronę zieleni już od jakiegoś czasu,
ze zdumieniem obserwując zmiany nawet w snach.
Może to postęp?









niedziela, 14 kwietnia 2013

Stylowe kino









Po trzech podejściach w końcu udało mi się obejrzeć. Jakkolwiek nie jestem fanką Daniela to jednak nie mogę do niego nie nawiązać z dwóch powodów: po pierwsze - powraca do Szkocji Aston Martinem DB5, skąd w końcu wywodził się James Bond i jego pierwszy odtwórca - Sean Connery. Powraca nieprzypadkowo, gdyż 2012 był jubileuszowym rokiem dla całej serii i zobowiązywał (pisałam o tym w Odbiciach tu). Tak więc tym razem oprócz kobiet i pomysłowych gadżetów, kluczowym elementem filmu staje się plener i jeden z najpiękniejszych regionów Szkocji - Highlands (Visit Scotland)



 





fot. The Sun








Nie, to nie są Wichrowe wzgórza. Skyfall manor czyli ziemia przodków. Wrzosowiska, jelenie i duchy przeszłości. W klimacie lekko paranormalnych, wiktoriańskich dworów powraca Bond do dzieciństwa....
Zdjęcia w tym przypadku kręcono w Surrey, a mroczny "country house" to w istocie atrapa zbudowana na potrzeby tych scen włącznie z kaplicą do jakiej uciekną wraz z M podziemnym tunelem. Patrząc na Alberta Finneya (poniżej), Craiga i każdy detal tych ujęć nie ma się wątpliwości, że to czysta kwintesencja Męskiego zaułka, stylizowana absolutnie w każdym szczególe, w jaki się wtapia klatka po klatce... Euforia!












po drugie: Styl to umysł. Jako Bond w dalszym ciągu jest jednym z najbardziej stylowych facetów, pozostając wierny brytyjskiej tradycji i klasyce, co nigdy nie starci swej aktualności. 50 lat tego dowiodło i moje szkockie serce to wie. 






 







Męska strefa:  
kurtka Barbour oraz
Crockett & Jonnes, ręcznie szyte obuwie Jamesa Bonda


więcej: GQ
homme STYLER









poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Zaproszenie









Wydawało mi się, że o zaproszeniach dużo wiem.Tak, wydawało mi się. Sztuka epistolografii z chwilą, gdy każdy posiadł był w swym domu sieć zaczęła niewątpliwie umierać choć nie pokuszę się o stwierdzenie, że umarła. Na szczęście pozostały karty okolicznościowe, a te można nawet przygotowywać samodzielnie i uczynić z tego osobliwą tradycją świąt każdych. Ponieważ tak mam, powalił mnie kominek Wallpaper* z zaproszeniami.

np. broszura. ? Bardzo proszę: Dolce & Gabbana z bukietami odwołującymi się do ostatnich motywów kolekcji. Poza tym: Margarett Howell, Victor & Rolf, Kenzo czy Armani - doskonałe intro i  ukłon w stronę poligrafii.


więcej znajdziecie tu








czwartek, 4 kwietnia 2013

wtorek, 2 kwietnia 2013

Pętle inspiracji


Z życzeniami świątecznymi dotarł do mnie wiersz K. I. Gałczyńskiego o Wielkanocy Japończyka. Choć mnie ubawił, stale nie mogę pojąć, dlaczego akurat Japończyk? 
Orientalizm zawsze mnie inspirował świeżą, wczesną wiosną. Surowym jeszcze nieprzebudzonym plenerem i monochromatycznym porządkiem jaki nieśmiało rozładowywały dekoracyjne detale kanzashi, flory haftowanego jedwabiu i delikatne pąki. No i ten ożywczy chłód... Ale nie wiem, co w istocie inspirowało Gałczyńskiego: może to coś osobistego, może absurd, a może ponadczasowa zbieżność skojarzeń..?

No więc kogo dziś zainspirował Orientalizm?













Georgea Hendrika Breitnera.
 Po wynalezieniu przez Kodaka w 1888 r. przenośnego aparatu fotografia stała się źródłem wielu inspiracji, nie wyłącznie masową pasją, ale przede wszystkim narzędziem artystów. Rok później odkrył ją Holender i w zasadzie nie rozstawał się w swej pracy, zostawiając po sobie całkiem niezły dorobek jaki przypadkowo odkryto w l. 60-tych XX w. Powyższa scena należy do serii siedmiu portretów Geesje Kwak, leżącej lub stojącej przed lustrem jaką Breitner przedstawił zamiennie w czerwonym lub białym kimonie na przełomie 1893-95. Obrazy z tej serii uważane są za najwyższe osiągnięcie holenderskiej Japońszczyzny...


studio Breitnera na Lauriersgracht (Amsterdam) 1894

zdjęcie: tu










Williama Merritta Chase na pewno inspirował trend oraz żona i córki,

a Ursula Geisselmann ---- mnie.









Cichy Splendor Gejszy i Paolo Roversi dla Vogue:

Kiedy Gong Li weszła do studia, mogłeś to poczuć. 
Ona i Gejsza są tak różnymi kobietami i tak prawdziwie piękne.








 Ciężki Płatek Ursuli sugerowany kwiatem i floralnymi motywami kolekcji z ostatniego sezonu
poniósł z orientalną gorączką 2 poł. XIX w. w impresjonizm, jaki marzy mi się na ścianach
z Breitnerem i m.in. zainspirowanym tnącą origami - Edmundem Charlesem Tarbellem,
aż wszystko całkiem logicznie odbije się we współczesności ~









 w cichym splendorze ~







~ Valentino





więcej: It's About Time







poniedziałek, 1 kwietnia 2013