... ale najpierw filiżanka chińskiej herbaty, która jak jedwab miała niegdyś swój szlak głęboko w górach zachodniego Syczuanu, gdy Chiny rozpoczynały jej wymianę za tybetańskie konie. Szlak dziś zapomniany, częściowo już pokryty asfaltem wiedzie na Wschód nie muły i karawany a tybetańskich kowboi na ich koniach mechanicznych: land cruisery, motocykle, ciężarówki.... Historyczne trasy są już raczej kanwą romantycznych wypraw biur podróży, traperskich wypadów z jakich potem w klubach robi się obowiązkowy show, czy programów TV jak chociażby pamiętnego Travel & Planet, zakrapianego lekkim absurdem przygód prezenterów. Są jednak jeszcze tacy, głodni historii i dzikości, namiętnej siłą prawdziwego ducha tropiciele przeszłości, podróżnicy, maniacy, samotnicy. Oni wiedzą najlepiej, że prawdziwych Nomadów (przynajmniej w tym rejonie świata) już nie ma, że ich herbatę pitą tradycyjnie z masłem z mleka jaka i dodatkiem soli dziś już zastąpił Red Bull i Budweiser, a zapytanie o konia kwitują śmiechem, wskazując z dumą na zaparkowane pod namiotami i stertą odchodów bydła tracki oraz motocykle. Cóż, We are the world, cokolwiek to znaczy w tym kontekście mniej lub bardziej zabawnym bo fashionable, trwamy, idziemy naprzód, zmieniamy się jak on.
Zdjęcia: Thomas Schenk, Vogue (Hiszpania), styczeń 2011
Zdjęcie: Nicoline Patricia Malina, Harper's Bezaar, 2010
Zdjęcia: Greg Kadel,Vogue (Germany), 2010
Ushna (Mylene Jampanoi) i Dolina Kwiatów (Valley of Flowers). Historia pełna surowego piękna i miłości uwikłanej w sidła przeznaczenia i reinkarnacji, która swoją mistyką zapewne wytłumaczyłby niejeden sad end...
Fashion, 2008
Z pewnością na uwagę zasługuje poniższy projekt Russell'a James'a Nomad Two Worlds, do jakiego wracam przy tej okazji, a jaki poświęcono ziemi i kulturze Aborygenów. Zwrócił moją uwagę w czasie, w którym oczy świata skierowane były na Australię gdy jej premier w 2008 r. oficjalnie przepraszał ich społeczność za lata dyskryminacji i prześladowań a przede wszystkim za "skradzione pokolenia", rządowy proceder jaki trwał ponad 70 lat. Projekt realizowany pod patronatem wielu znanych nazwisk, we współpracy z artystą Clifton'em Bieundurry oraz tubylcami, za pośrednictwem których fotograf docierał do ich świętych miejsc, miał na celu stworzenie opowieści, jaka połączy starą i nową Australię. Dokumentując swoją podróż, krajobrazy, zjawiska, ziemie ich przodków, zapraszał Aborygenów by swoimi legendami ilustrowali jego zdjęcia. W efekcie historyczne piktogramy ozdobiły współczesne obrazy, łącząc w symboliczny i oryginalny sposób ich stary świat z nowym.
Inhibition Warlu Juju, 2008
Zdjęcie wizualizuje ww. Przeprosiny Aborygenów, których domagali się od lat
Innocence/Murruyanu, 2008
Cyganki i Wróżba Georges'a de la Tour
Cyganki i Wróżba Georges'a de la Tour
Zdjęcia: Steven Meisel, We are the world, Vogue (US), 2010
2 komentarze:
znowu potwierdza się nasze wspólne myślenie i pojmowanie piękna...mamy dzisiaj ten sam temat na blogu...zupełnie przypadkowo...ale Twój jest o wiele bogatszy wręcz wspaniały, aż wstydzę się swojego :-) PIĘKNY, PIĘKNY, PIĘKNY...PRZESYŁAM NA FACE... ( JEŚLI MOGĘ?)
to byłam ja maggie...piufiuboom..
Prześlij komentarz