wtorek, 14 kwietnia 2015

Japoński bukiet z ogrodu, którego już nie ma







Paul Gauguin, Martwa natura z japońskim drzeworytem, 1889




Nigdy wcześniej sztuka, moda i design tak szybko nie rozkwitły, jak w okresie Japonizmu. Śmiało można powiedzieć, że sztuka japońska miała fundamentalne znaczenie dla rozwoju modernizmu, a cały fenomen, jaki pojawił się około połowy XIX w. był wynikiem otwarcia Japonii na świat po okresie ostatnich niemal dwóch stuleci izolacji, wyzwalając ożywioną wymianę idei i dóbr, jaka w krótkim czasie przerodzi się w istną manię, pogrążając w niej najpierw całą Belle Époque we Francji, a później resztę wiktoriańskiej Europy. Ten fakt miał wpływ na wszystkich, głównie artystów, którzy pod urokiem kultury Wschodu kształtowali swój styl i zgłębiali całe zjawisko w osobliwy sposób, nadając mu w 1872 r. miano Japonizm, jaki po chinoiserie i fascynacjach Orientem przełomu XVIII i XIX w. na stałe wejdzie w terminologię słowników sztuki pod wspólną frazą Orientalizm.  











Monet, Gauguin, van Gogh... Japońskie Inspiracje

To nie wszystkie nazwiska. Japońska sztuka dekoracyjna, która zainicjowała w tamtym czasie dialog z francuskimi rzemieślnikami i artystami stała się wyjątkową inspiracją dla wspaniałej wystawy, jaka cały czas trwa w Kunsthaus w Zurichu. Wraz z ponad 350 detalami peregrynujemy w czasie między wschodnioazjatyckimi obiektami codziennego użytku, od krajobrazów po bezceremonialny erotyzm, obserwując wpływy Japonizmu na twórczość europejskich artystów. Skoncentrowana na wczesnym okresie rozkwitu tego nurtu (1860-1910), jest doskonałą introspekcją w czasy laki, porcelany z Fukagawy, broni i luksusowych japońskich tkanin, ręcznie malowanych i zdobionych jakie znajdują odbicie w detalach prezentowanych obrazów. Doskonale skorespondowane wątki wiodą od czasów Edo i życia japońskiej burżuazji po epokę impresjonizmu i postimpresjonizmu - od Ukiyo-e, do jakich jeszcze nawiążę, po ogrody Moneta, kąpiące się Degas i realizm obrazów Tissot'a.  







   
  


 



Wzory

Paul Ranson
Henri Matisse
Pierre Bonnard











   






James Jacques Joseph Tissot, 
Młoda kobieta spogląda na japońskie wyroby,1869
oraz Vincent van Gogh, Mężczyźni rozładowujący barki na nabrzeżu,1888












Paul Cezanne, Mont Sainte-Victoire, widok z Les Lauves, 1904/1906
i Utagawa Hiroshige 

oraz Paul Gauguin, Edgar Degas i temat kąpieli  








Woda i inne żywioły...
czyli Zamek, W Którym Nie Zapada Noc











Zamek, W Którym Nie Zapada Noc to slangowe określenie Yoshiwary, pierwszej oficjalnie uznanej dzielnicy uciech, domu kurtyzan. Znajdował się w Edo, jak dawniej określano Tokio. Położona na północy i goszcząca notabli, Yoshiwara była najbardziej snobistyczną i elitarną ze wszystkich dzielnic. Pozostałe Piękności czterech stron świata, jak nazwał w swoim cyklu rycin wszystkie dzielnice rozrywki osiemnastowieczny malarz Kitao Shigemasa, pełniły role podrzędną: w zachodniej dzielnicy swoje usługi oferowali mężczyźni, na wschodzie i na południu proste kurtyzany.



powyżej Kikugawa Eizan ~ od Godziny węża z serii "Dwunastu godzin w dzielnicach uciech"
do Kurtyzany Domu Hinaaya Chōija, 1814/1817
z serii "Parodii siedmiu bóstw szczęścia z kurtyzanami" 

oraz pędzla Vincenta van Gogha Kurtyzana z 1887








Nastrój i atmosferę wystawy łapie się już na Kirchgasse, mijając sklepy z antykami i kultowe antykwariaty z japońskimi drzeworytami i printami, z jakich słynie cała Szwajcaria. Bez wątpienia to jedna z ciekawszych wystaw, przy jakiej nieoczekiwanie zbledła prezentowana równolegle w Bazylei w Fondation Beyeler "Nafea faa ipoipo" Paula Gauguin, sprzedana w lutym za 300 mln $. Pewnie dlatego, że prawdziwą sztukę określają emocje a nie pieniądze, pomimo tego, iż przywykliśmy, że najczęściej jest odwrotnie i wtedy emocje budzą już tylko sumy. Raj utracony Gauguin'a w Bazylei to raj niewątpliwie kolekcjonerski, z rzadką okazją tak monograficznej prezentacji, rzec by można jedyną, albowiem sporą część stanowią detale z prywatnych kolekcji i zaraz potem zapewne wylądują w sejfach. Zostaję więc w Kunsthaus i wracam do Kolekcji piękności Whitney Otto, jaka zapoczątkowała tę podróż kilka lat temu. Dziś, niespodziewanie w Zurychu znajduje swój finał.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz