Sztuka to wymiar gdzie nie ma rzeczy niemożliwych dlatego artyści są najbliżej Nieba. Kolorów więc nie unikniemy. W Morrellowym zestawie będą więc dziś barwy ciepłe jak natura przykazała i jak w zgodzie z nią właścicielka morelowego nazwiska się nosiła. W istocie żółty był jej ulubionym. Wsparty masą czerwono-złotych włosów nie wątpię, że mógł koncentrować uwagę gdy tylko światło wyzwoliło z nich miedziane refleksy. Wstrzelona w czas artystyczna Euforia, Ekstaza, Energia. Jedwabie jasne i satyny, drapowane szale skryte pod rondami zawiłych kapeluszy, niecodzienne kombinacje, intensywność. W tych girlandach barw i kompozycji w tło wbity małżonek szary zabawiał towarzystwo i kochanków słonecznej połowy, co szczególnie go nie dołowało, bo sam aktywnym kochankiem był innych dam. Love & art. Otwarty dom, otwarte małżeństwo.
Lady Ottoline Morrell poznaliśmy już u Dory Carrington. Przyrodnia siostra księcia Portland i kuzynka Elizabeth Bowes-Lyon, późniejszej Królowej i, o czym też już było, żona Philla. Patronka artystów, muza, event manager londyńskiej society. Nie tylko z wpływów słynęła czy ekscentrycznej garderoby, ale także z podbródka, mocnych rysów i barońskiego nosa, by uprościć za jej przyjaciółmi: z końskiej postury. Do kanonów piękna więc daleko czy też zupełnie nie po drodze, ale co tam, miała za to jeden dar, łączyła ludzi. Łamała podziały, mixowała klasy, z arystokratów i służby czyniąc na swych fetach gości równych sobie. W kamiennej scenerii Tudorów liberalna imprezka. Od polityków, jak jej mąż i Churchill, po intelektualny i artystyczny group nazwisk wspomnianych przy okazji Dory i nie wspomnianych jak: Katherine Mansfield, D. H. Lawrence, Huxley, Woolf, T.S. Eliot i wielu innych nie wykluczając oczywiście kochanków, z których to najdłuższy dystans osiągnęła z Bertrand'em Russell'em. Filozofia inspiruje.
Dwór Garsington w 1923 r.
W siatce italskich szpalerów, gazonów i rzeźb, gdzie impluvium nie jedno widziało - sztuka, polityka, miłość. Łodzie, z gramofona zgadywanki, improwizacje, taniec. Być może w sposobie takich zabaw i kontrowersji, upatrzono wzór dla Lady Chatterley, albowiem jak plotka poniosła wyobraźnię wielu, wierność sobie miała być dla Ottoline nie tylko romantyczną metaforą, ale i wcieloną w real praktyką jak chociażby więzi z zatrudnionym ogrodnikiem. Zbyt bliskiej jak na czasy silnych podziałów a wolności, umówmy się, jedynie pozornej i kontrolowanej, którą z „oczkiem” tracono w ekscentrycznych momentach jak Morrellowe party.
Średniowieczne Garsington, którego zręby sięgają pocz. XV w. w czasach naszej bohaterki poza kolorami, odzyskało świeżość i blask. Szczególnie ogród, w który tchnęła włoską duszę z inspiracji i weneckich podróży, projektując większość założenia. I jak na kraj sztuki, italską tradycję przetransponowała doskonale.
Impreza skończyła się w 1927 r. i to mało romantycznie - pod młotkiem akcjonariusza. Morelowe czasy sprzedane. Ottoline wraz z rodziną powróciła do londyńskiej rezydencji Bloomsbury, na Gower Street, spędzić ostatnie 11 lat swego życia ze smutkiem, co go z pewnością lata ostatnie rozwiewają głosem plenerowych oper, jakby Duch miejsca strzegł swej tożsamości skanując intencje kolejnych właścicieli.
Ottoline sfotografowana przez Cecila Beaton w 1927 r.
Mark Gertler, Basen, 1918
Lady Ottoline w tle (ostatnia, w prawym rzędzie)
Garsington, 1916
Nieżyjący już Leonard Ingrams, ostatni właściciel Garsington jaki
ponad 20lat temu zainicjował festiwal opery na terenach ogrodu
"Woman in Love", adaptacja powieści D.H. Lawrence’a, który zjadliwie i za plecami 'przyjaciółki', obdarzył postać Hermione Roddice cechami Lady Ottoline Morrell. Tak prawdopodobnie postrzegała ją część z tych quasi bliskich, jako apodyktyczną, żądną władzy egocentryczkę, by wspomnieć chociażby Virginię Woolf czy Strachey’a, którzy jednak przy całym zdroworozsądkowym podejściu do relacji, złośliwości na jej temat nie publikowali. Nie mniej, faktem jest, że byli tacy, co czyniąc na boku śmieszności z bogactw i charakteru, niejednokrotnie ją wykorzystywali, w pewnej mierze przyczyniając do finansowych problemów, a dalej już wiemy.
Odbicie skomplikowanych intelektualnie i emocjonalnie relacji w wizji Dereka Jermana z 1993 r., gdzie Ottoline (Tilda Swinton) pojawia się m. in. w romasowym wątku z Bertrand'em Russell'em (w tej roli Michael Gough) jaki był mentorem Wittgensteina.
- Co zatem planujesz zrobić z resztą swojego życia? - pyta Wittgensteina Ottoline.
- Zacznę od popełnienia samobójstwa - odpowiada filozof zupełnie poważnie.
Vivienne Haigh-Wood znana bardziej jako żona Thomasa S. Eliota „zrujnowała go jako mężczyznę, ale stworzyła jako poetę”, jak po latach powie jego siostra. Kolejny z cyklu biograficznych, równoległy niemal Carrington'owi obraz tragicznej więzi między literatem a niezrównoważoną skandalistką. Zaprzyjaźnieni z Ottoline, bywalcy Garsington party, którego ogrody można na chwilę podziwiać w tle.
zdjęcia archiwalne: NPG