Wsłuchując się ostatnio po zakupie w ścieżkę W.E., śledząc tytuły i w domyśle niestety poszczególne wątki, bo stale w oczekiwaniu na polską premierę... jeden bez wątpienia poniósł mnie dalej: Charm Cartier. I nie wyłącznie w stronę diamentowej bransoletki z krzyżami wysadzanej zestawem kamieni, jaką Wallis nosiła w dniu ślubu z księciem Edwardem, w 1937 r. ale na stronę Domu Cartier.
To, co tam znalazłam warto obejrzeć głównie z estetycznych powodów.
L'Odyssee de Cartier to nowa kampania jaka nawiązuje do historii Domu Cartier, inspiracji, wartości oraz całego artystycznego i uniwersalnego zasobu jaki stoi za ponad 160 letnią tradycją marki, której symbolem jest pantera. Pierwszy jej motyw pojawia się w 1914 r. ale to właśnie Wallis rzuciła nowe wyzwanie firmie, zaprojektowanie jej tak, by wykonać w całości z kamieni szlachetnych, podkreślając anatomię zwierzęcia, jego gibkość i naturalizm póz. Tchnienie głębi i życia w słynną broszkę z szafirem z 1949 r. staje się wspólnym działem inspiracji księżnej Windsoru i artysty Petera Lemarchanda.
Pierwszy oddech
Pantera. Diamentowa broszka Cartiera z szafirowym kaboszonem 152.35 ka
a ponadto topazy i onyksy,
zdjęcie: Nick Welsh, Cartier Collection © Cartier 1949
Pantera Cartiera podróżuje przez świat: do St. Petersburga, do Chin, gdzie spotyka się ze złotym smokiem, do indyjskiego pałacu, gdzie znajdziemy inne animalistyczne motywy biżuterii i złotnictwa Domu Cartier by następnie na skrzydłach samolotu pokazać klasyczny zegarek Cartier Santos (pierwsze zlecenie dla brazylijskiej legendy lotnictwa, Alberta Santosa-Dumonta z 1904 r) i ostatecznie znaleźć się w miejscu narodzin, w Paryżu na Placu Vendôme, gdzie poznaje modelkę, Shalom Harlow w Grand Palais...
Na koniec można jedynie westchnąć.
Nie wiem czy to bardziej dzieło sztuki czy reklama... ale Wallis z pewnością byłaby zachwycona!
3 komentarze:
Rzadko zachwycam się reklamami, bo zwyczajnie nie ma czym... dziękuję, że mi pokazałaś, że bywają i fascynujące reklamy! Z Cartiera, to mam tylko perfumy, dragon z resztą :)
TAK! są miejsca, gdzie zysk nie profanuje idei, ale też 'miejsca' te mają za sobą ogromny dystans czasu i pracy, a co za tym idzie-klientów/odbiorców i budżet, jaki w zasadzie nie determinuje powyższych przedsięwzięć, a jedynie je inspiruje.
Wprost przeciwnie..idea generuje zysk, a klienci kochają firmę za ogrom pracy, konsekwencję i własny styl..a nie za niskie ceny. Bo tak naprawdę to cena ma znaczenie przy zakupie większej ilości ziemniaków na zimę...Bardzo budująca reklama, bo nie potwierdza teorii jakoby komiks był jedyną słuszną drogą dotarcia do ludzi XXI wieku.
Prześlij komentarz