Schiele & Beksiński
Szaleństwo
i epoka histerii - fin de siècle.
Schiele - wiadomo. Ekstrema podyktowana ambicją, konkurencją, czasem i przynależną mu estetyką. Poza
tym narcyzm, jaki wypala w zasadzie zawsze. Choleryczny, kompulsywny,
obsesyjny by nie rzec - śmiercionośny w swym zapale wybebeszania i
deformowania rzeczywistości. Poszukiwacz. Zniekształcał
również siebie, gdy studiował zdjęcia chorych psychicznie pacjentów szpitala Salpêtrière wykonane
przez dr Jean-Martin Charcot, jakie ten rozpowszechniał w ramach wizualnego słownika chorób. Odchudzał się, głodził, niszczył a potem malował nagie
autoportrety, kościste ciała, masturbował. Odzwierciedlał intensywność z jaką pożerał najbardziej intymne emocje. Cierpiał. Chorował.
Erotyka jest kwintesencją życia, pornografia - pustki a zarazem agresji i nienawiści do siebie. Tym ostatnim jest również anoreksja. Chęcią nieistnienia. Czy tego szukał Schiele, tchnienia życia pośród wszystkiego, co zniekształcał, czemu się przeciwstawiał, czym się fascynował i w końcu - czym wewnętrznie był?
Zdzisław Beksiński, obraz oraz fotografie lata 50-te
Schiele detale
Myślałam o tym alternatywnie w nastroju jesiennych upadków, zainspirowana ostatnią wycieczką po galerii Dmochowskiego i o tym, że być może dla Schiele Beksiński mógłby okazać się ideałem w dążeniu do tego, czego zapewne nie udało mu się uchwycić z uwagi na kulturę, świadomość, w ogóle przedwczesną śmierć choć tak doskonale to przeczuwał. No ale tym właśnie karmi się sztuka - napięciem.Tym był Schiele. Stale nie mam pewności czy tym był również Beksiński... Ale pomyślałam dalej, że mógłby powstrzymać Schiele, widząc dokąd zmierza i wiedząc, że tam, nie ma już NIC.
Zdzisław Beksiński obrazy z lat 1984-1994