W środku zimy, marzec rozpocznę od lata. Ponadto trochę urodzinowo tym bardziej, że to miesiąc czterech z towarzystwa celebracji znajomych zodiaków. Bałtyk poza tym się hibernuje, nudny, nie polecam. Życie więc przywołam od początku ogrodem i wedle wyobraźni pomysłem na prezent albo chociaż inspiracją... na jakąkolwiek okazję :)
W tym letnim przypadku była nią rocznica ślubu, jubileusz nr 6, jaki Stella McCartney oraz jej mąż, brytyjski wydawca Alasdhair Willis obchodzili w 2009 r. I jak się łatwo zorientować ogrodnictwo z racji firmowych obowiązków to raczej misja tej drugiej połowy, kolory zaś stale pod batutą Stelli. Esencja angielskiej wsi wokół domu, którego zręby sięgają lat 30-tych XVII w. Sporo reliktów ale też dużo nowości w założeniu, dużo dziecięcej idei o czym zresztą opowiada sama właścicielka, więc się nie wcinam. Mnie zaś poza uwagą zwróconą w stronę italskich parterów i kwater oraz tradycji czerpanej nie tyle z faktu, iż to Brytyjczycy, ale i samego Hidcote Manor, jak wynika z anlogii założeń, nie pozostaje nic jak za białym wigwamem znad sadzawki powrócić wspomnieniem do swego dzieciństwa ogrodu. Pod kolorowy dla odmiany wigwam przy jaśminach i do łuków splatanych z bzów, do barwnych pióropuszy, soków z dzikiej róży jaka rosła na tyłach domu, piwonii, dzwonków i pnących róż, 100 letniej królowej magnolii w centrum kwatery z paproci, do słońca, wiatru i tlenu ... do życia najogólniej, najprościej, do zielonych pokoi wolności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz