Okey. W Pashley Manor i w ogóle na Wyspach z tym problemu nie mają. Pamiętam tylko szczere zdziwienie jak to właśnie lat temu ok. 20 kilku angielskich znajomych było mocno zaniepokojonych stanem wszelkiej dostępności i niezagospodarowania fortów toruńskich, które postanowiłam im pokazać. A gdzie strażnik? Ile kosztuje wstęp? Padały konsternujące pytania. O tym jak to się zmieniło informują dziś bilbordy z promocją regionów. Skok kwantowy.
W przeciwieństwie do wcześniejszych miejsc jakie odwiedziliśmy, obecnymi właścicielami dworu są osoby prywatne, Państwo Sellick. Swoje 4-5 ha ogrodów do publicznego zwiedzania udostępnili w 1992 r. i nie jest to jakieś nadzwyczajne, znając ich tradycję narodową. Stale inicjuje się tam masę eventów od prezentacji artu po kulinarne festiwale włącznie ostatnio z oryginalną kuchnią z tutejszych upraw. Podobnie jak w Sissinghurst, skąd zioła trafiają bezpośrednio do pobliskiej restauracyjki. Świeżo, zdrowo, bez sztucznych uśmiechów i co najważniejsze, z pasją.
Okey, miałam tylko popatrzeć, nim się zwyczajowo rozgadam, powdychać trochę tych kompozycji zapachów różnych, posmakować ... bo z historii tak wielu tu jedna pozostanie nieopowiedziana, ta osobista. Poprzypominam więc sobie te ścieżki raz jeszcze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz