Pisząc całkiem niedawno o panier, natchnęła mnie pewna myśl. Otóż trendy w modzie jakkolwiek lubią powracać i to nierzadko w wielkim stylu (choć styl i moda najczęściej się wykluczają), są takie, na które nadziei już raczej nie ma i swoje najlepsze dni mają już dawno za sobą. Panier jakkolwiek do nich należy nie jest jedynym, który uważano niegdyś za modowy niezbędnik. Poza nim przeszłość 'wydała' jeszcze kilka innych nieznośnych akcesoriów, niepraktycznych czy wręcz bolesnych acz obowiązkowych wedle ówczesnych kanonów piękna. Piękna szczęśliwie zmiennego.
KRYZA
Michiel Jansz van Mierevelt,
Portret kobiety
1628
1628
a powyżej Junya Watanabe
i fragment jego kolekcji Techno Couture
zdjecie: tu
Prawdopodobnie ze wszystkich akcesoriów żadne nie charakteryzuje ery Elżbiety I tak jak kryza. Ten okrągły, fałdowany kołnierz pojawił się w 2 poł. XVI w. we Francji skąd bardzo szybko dotarł do całej Europy Zachodniej najdłużej, bo do XVIII w., utrzymując się w Holandii. Początkowo niewielki, tuż przy szyi, z czasem stał się niezależnym elementem stroju a zarazem znakiem statusu jako że technika jego wykonania była dość skomplikowana, czasochłonna a przez to kosztowna. Ponadto o cenie decydował materiał - doskonałej jakości len, jaki dodatkowo zdobiono koronką, złotą czy srebrną nicią oraz jedwabiem. A, że jego rozmiar oraz ornamentyka szybko rosły, do 1 poł. XVII w. potrzebował już metalowego stelaża by go utrzymać we właściwej pozycji.
Anna Austriaczka,
Peter Paul Rubens
1625
Przykład późniejszy, koronkowy kołnierz na stelażu
powyżej Amalii van Solms sportretowanej przez Antona van Dyck
1631-1632
oraz na Portrecie Marii Medycejskiej pędzla Scipione Pulzone
poniżej
poniżej
INSPIRACJE
Poza wielkim krawiectwem i w ogóle sztuką, w zasadzie nie ma żadnych mentalnych uzasadnień, dla których realny powrót do tych kilku trendów miałby jakikolwiek sens. Swobodnie będę sobie i niezobowiązująco do nich nawiązywać w następnych postach.
powyżej epoka elżbietańska tyle, że zamiast koronek, jedwabiu i lnu - kryształy. I zamiast McQueen'a, którego nazwisko zapewne szybko i zwinnie przez nie jeden umysł się właśnie potoczyło - Pani, ale o niej zapewne wrótce.
I na koniec kolisty KOŁNIERZ Maximiliany von Scherffenberg oraz jego parafraza - KWIAT Carrie Bradshaw, czemu nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz