Trochę syntezy i spacer po małej wiosce gdzieś, niedaleko Pirenejów. Bezludnie prawie, niczym w kamiennych villages szwajcarskich Alp. Człowiek gdzie niegadzie, a częściej kot. Spokojnie, cicho, zachwyca prawie wszystko, nawet gnijące owoce. Rytm daleko od świata, naturalny i taki po prostu, organiczny, prawdziwy. No i Fanny, a może bardziej "Amelia", niewinnie sobie ten świat przetwarza bez jakiejś szczególnej wizji i napięcia, po prostu.
turkus
zielony
niebieski
oddycham ...
Fanny i jej Kontury ciszy.
Zachwycam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz