Od samego początku, gdy zobaczyłam ostatnią, wiosenną kolekcję couture VALENTINO, nie mogłam nie pomknąć wprost do dzieciństwa, w karty książek o Mary Poppins, potem wspomnieć Piknik pod wiszącą skałą i wylądować pośród wilde'owskich małżonków, oczywiście w porze popołudniowej herbatki. Romantycznie, delikatnie, radośnie. Bo taka jest ta kolekcja, odrobinę fantastyczna, luksusowa w realnym wymiarze a zarazem nieprawdopodobnie słodka jak kruche, migdałowe praliny. Lekkość, transparencja, kobiecość i pełne poezji inspiracje Marii Grazii Chiuri i Piero Paolo Piccioli.
Valentino &
William McGregor Paxton, Portret Louise Converse
tarasy edwardiańskiego Heale Garden, nieco późniejsze od wiktoriańskich założeń, ale to cały czas ten sam duch kobiecości i stylu
Clarence H. White, Wiosna - Tryptyk, 1898
1000 godzin pracy, na przykład, poszło na misterne wykończenie ręcznego zapięcia sukni z organzy; 1.250 godzin na połyskujące, srebrne hafty surduta z chińskiej tafty w oparciu o jego XVIII-wieczną wersję, a 800 godzin jedynie układano marszczenia na jednej z balowych sukni. Te zapierające dech w piersiach dane pokazują tylko to, co sprawia, że haute couture jest tak wyjątkowy — jednak to ręce wykwalifikowanych pracowników Valentino w jego rzymskiej pracowni, które naprawdę wtłoczyły magię w materiał i tak pięknie wprowadziły wizję Chiuri i Piccioli w życie.
Hamish Bowles, Vogue [w wolnym tłumaczeniu]
& oczywiście ogród naturalistyczny i Gertrude Jekyll. No bo skoro herbatka na dworze to ogród, a skoro ogród to większość ówczesnych nosiła jej znamiona. Obok Williama Robinsona była naczelną ogrodniczką późnowiktoriańskiej Anglii, do jakiej kolekcja ta pięknie, moim zdaniem, nawiązuje.
Munstead Wood i GJ
zdjęcia: Country Life
więcej:
Valentino ss 2012 Vogue tu moda okresu wiktoriańskiego tu