czwartek, 30 grudnia 2010

2011. Harmonia liczb.



 Pietro Falca, Plac Ridotto w Wenecji, 1750


Czas masek bauty i moretty tuż, tuż, choć niektórzy już ryzykują  w Boże Narodzenie by jednak zniknąć za chwilę i wtopić się za przypadkową latarnią w połę ciemnego płaszcza niewiadomej ulicy. "Nie oglądaj się teraz" powraca kadrami kilka scen z filmu ... i ten czerwony płaszczyk, brrr... Wracam na plac. Nim świat ożyje na nowo i na kolejną chwilę, Wenecja zasypia w mgłach i wilgoci. Zasnuwa się woalem ciszy jaka w domysłach składa fabuły za odspojoną farbą zamkniętych persjan.  W pałacach spokój. Pustka nawet w Café Florian ale i tu trójgraniasty kapelusz na barze zdradza, że to tylko scenografia i już za chwilę Włochy spłyną falą Spumante w impresji ostrych kolorów, a dźwięki zabaw uwolnią z iluzji 'Pomiędzy'. Cofnie się czas i odskoczy w teatr wyobraźni jak z onirycznych montaży a czasem nawet z obrazów samego mistrza Belliniego. No tak, ale nasze gotyckie niebo w paryskim błękicie zasypane gromadą gwiazd lśni na placu mimo wszystko. W uskrzydlonym złocie św. Marek heraldycznie wznosi się nad kanałem jako słońce miasta. Cóż, tylko ono musi wystarczyć nim twarz pokryję drogocennym makijażem z motyli i fantastycznych roślin by pomknąć w trans postaci niczym w commedia dell'arte.
Składam liczby na serwetce pierwszej połowy Nowego Roku i drugiej. 2-2.  Równowagę przyjmuje za siłę dominującą kolejnej daty a sumę za to, co zyskuje 'kształt', za to co mocne i odradza się w Ziemi. Mater Prima ze słońcem w zenicie. I oby działało.










Cafe Florian. Lunarnie jeszcze, sennie i cicho...









środa, 22 grudnia 2010

Poza krawędź





Tom Lowe, Mleczna Droga i światła pustyni
/Milky Way and Lighting in the Desert/





Skoro dotarliśmy już do środka wielkiej spirali, z Koanem prawie zgłębili paradoks dualizmu, czas więc przyodziać się w niebo, w płaszcz z gwiazd utkany i udać w nieskończoność, w stronę tytanicznego Art'u.
Zdjęcia, jakie przedstawiam poniżej w tym roku szczególnie mnie zachwyciły, pomijając już cały sentyment do astrofotografii i Torunia. Są wśród nich fotografie autorstwa Tom'a Lowe, który jest laureatem tegorocznego konkursu Astronomy Photographer of the Year 2010, w kategorii: Ziemia i Wszechświat (Earth and Space). Jest to część większego projektu (i też eksperymentu), który jego team realizował równolegle z krótkimi klipami latem 2009 r.  Spektakularne miejscami widowiska rozniecają wyobraźnię od kiedy w oczekiwaniu na 'Armagedon' pędziło się za kometą Hale'a-Boppa  w 1997 r. Jak widać nic z tego ;) Fantazja impresji i intergalaktyczne show. Bezludne wernisaże, otwarte galerie, skruszone brokatem tła i bezosobowa cisza.

Na krawędzi spirali dojrzeć można już wszytsko. Teraz każdemu jego raj...






Tom Lowe i zwycięska fotografia:
Płonąca sosna /Blazing Bristlecone/
Sugeruje się, że sosna na pierwszym planie może liczyć sobie blisko 5 tys. lat,
co wobec świecących za nią gwiazd, jakie liczą ponad  30 tys. lat
czyni ją zaledwie dzieckiem
(więcej nagrodzonych fotografii - Świat Obrazu)









i jeszcze nastrojowe...


Tamas Ladanyi, Preludium Perseid /Perseid Prelude/




Obserwatorium Pic du Midi de Bigorre, Francja
Tu spędzić święta, bajka! 






poniedziałek, 20 grudnia 2010

Zimowe sny


Na satynowym bileciku czytam:



Witaj, piszę ponieważ drogi zasypał śnieg i porobiły się straszne korki. 
Będę na pewno, nie martw się, a do czasu mego przybycia baw się dobrze 
i dbaj o siebie   ~   Spełnienie
 


 Tim Walker, Stairway






 Alicja w krainie ARTE






 62201




 
 62004




 62104




















52035




 52020


 
 52016




Urocza kampania i tapety ARTE z kolekcji Metall X Glass  fantastycznie nawiązujące do kultowego adamaszku

strona: tu













Dziadek do orzechów
 i JAB Grandenza 2010 - Ambient





strona: tu


 





niedziela, 12 grudnia 2010

Gra





Tomek Sętowski, Pożegnanie dnia z nocą



Jesteśmy swoim własnym opowiadaniem, jak brzmi popularny slogan, osobistą opowieścią, o sobie narracją. Dzień i Noc, Niebo i Ziemia, Dobro i Zło. Wizjonerskie prawdy i podróż przez czas, przestrzeń, materie i umysł. W alchemicznym wzorze magiczna Zamiana podkreśla trwałość Wszechświata, gdzie wszystko zmierza pod patronatem Słońca do jedności, w złociste axis mundi. Sploty, związki, połączenia i liczba Dwa - nasze krosno dla rzeczywistości gdzie na biegunach osadzono jedną z Sił: Mężczyzna - Kobieta. Magnetyczny taniec, role, maski. 
A wewnętrzny Mag tłumaczy: Życie jest grą w jaką grasz. Znów spirale zakręca Iludere Wielka bez piór tym razem w tangu, ośmielając się prowadzić w stronę trzeciej drogi. Ale zanim... na dno prawdy trafia gdzie narrator i tłumacz w jednej osobie snuje owe spolaryzowane wątki. Kosmiczna Iluzja pojmuje siebie: No bo jak bez tego poradzić sobie z cieniem jaki daje światło? Z wiru szlachetnego pyłu wyłoniwszy się wtrąca znów Mag: Liczy się "C"-Środek. Graj, dodaje i znika.









piątek, 10 grudnia 2010

W stronę paradoksu



Tymczasem w landzie fantasy czas w różne strony płynie jak spaghetti, które z talerza pochłania Wielka Iludere, by potem garść kolorowych monet rozrzucić na czarno-białe posadzki i odbić w nich swą wieloznaczność. Skręca następnie w różnorodne spirale i umyka nago w tańcu, zostawiając za sobą wzór odbity w tkaninach świątecznego balu. Nie ma nic na niby, dodaje muskając kolorowym piórem na odchodne, nie ma też na serio. Przepływają przez lustra pary chwil, umykają w splotach przemienione pocałunki Słońca, jeden za drugim, bal za balem.
I choć czas przyspieszył ku środkowi już dawno, kilkakrotnie przesuwając atomowy zegar, w burzy zimowego dnia leniwie po niebie wloką się pierzaste impresje aż czerwone usta obłoków domkną ten dzień przed wieczorem. Spod brokatu szat grudniowej szopki wyciągnęłam marokański frędzel i dopięłam do klucza. W paryskim błękicie, oczywiście, na wszelki wypadek.








niedziela, 5 grudnia 2010

Dualizm






Tomek Sętowski, Magiczny dyptyk





Na Pańską już przywiało anioły. Sypnęło z nieba i są. Wstąpiłam po kilka zimowych herbat i nieznośnie poleciałam z nimi w stronę ratusza. To stamtąd wieje renesansowym chantem jak onegdaj w zamkowych podziemiach Sandomierza "Concerto altra voce", czy Shirley Rumsey w skrytych w wodospadach buganvilii atriach Sorrento. No ale wtedy było lato. Czas nastraja na świeckie jeszcze przyśpiewki i hulanki koniecznie w kamiennych sceneriach zaklętych czasem epok oraz sztuk wielkich i złotych, potem za maskami skrytych w rokokowych salonach. Tak będzie do czasu apogeum i tak będzie po czasie apogeum, a limit tego w sacrum jakie strzela w tyle odmian, że chyba trzeba przywołać antropologa.  Jakie czasy, takie sacrum, prawi, tyle magii ile miejsc. Okey,  więc by dalej się nie zapętlać w jakieś preferencje, skaczę już w fantazje ‘Senti’ czyli Sętowskiego świat i ogólnie surreal, bo to jego "Pragnienie Miłości" stało się dla mnie synonimem owej dziwnej pory Pomiędzy, gdy w szepcie zimowego spaceru razu pewnego odnalazłam je w gdańskiej galerii.
Dziwna pora. Demony mroku już odeszły, anioły dnia jeszcze się nie pojawiły, przywodząc pamięć słów Mistrza Fouquet i jego święty tryptyk Madame z Beaute. Zmierzch, jakby stale była 4.00 rano. Tylko Zegarmistrz Czasu na swoim miejscu oznajmia, że dualizmy jeszcze powrócą.



 


Tomek Sętowski, Pragnienie Miłości








Tomek Sętowski, Teatr Glob








Wydaje się, że dla tych światów częstotliwość jest wspólna:
Imaginarium Dr Parnassua Terry'ego Gilliam'a






oraz






Między piekłem a niebem w reżyserii Vincenta Ward'a







Tomek Sętowski, Oblężenie Babilonu





strona artysty: tu



czwartek, 2 grudnia 2010

Grudniowe sonety





Hej przyjacielu chcesz zobaczyć gęsty las?
Spójrz w me serce usiane strzałami amora.

 
- Claudio Monteverdi

 

 
 

Cnota i Piękno: Ginevra de' Benci Leonarda oraz Renesansowy Portret Kobiety 
/Virtue and Beauty: Leonardo's Ginevra de' Benci 
and Renaissance Portraits of Women/

Na okładce fragment obrazu Sandro Boticelli'ego, Młoda Kobieta









wtorek, 30 listopada 2010

sobota, 27 listopada 2010

Senne Divy










Z onirycznej aury zapomnianych wnętrz 
portretów kilka przeszłości spogląda
Ze ścian w półmroku niewyraźny szkic 
Suną po ekranach w szkle frazy nierówno, suną ważne plany 
Metafory senne, ulotne wyrocznie 
W zamianach bez pośpiechu czas dokonany 
i pustka z duszą mimo wszystko



 






Ham House, Zielony gabinet
©NTPL/Andreas von Einsiedel



& Peter Greeneway

 










Na pozostałych zdjęciach ogrody Chatsworth 



poniedziałek, 22 listopada 2010

Edwardiańskich swobód kilka



 




W serii zdjęć uwagę zatrzymuję na krępym panu, co to teriery uwielbiał a na swym pogrzebie zastrzegł w orszaku pierwszeństwo ulubieńca Cezara, tuż przed gośćmi a obok królewskiego konia. Co poza tym? Zaręczyny.Oficjalne, drugiego z listy kandydatów do korony, Księcia Williama, jakie pociągają w inną stronę, z celownikiem znów na tęgim - Edwardzie królu VII - co z Daisy von Pless w przyjaźni żył bliskiej i nierzadko w tańcu Księżną zabawiał. 
Historia splata się ze szklanych negatywów jakie znaleziono w 1968 r. a ze Studia Lafayette pochodzą, objawiając cudem zachowany obraz ówczesnej socjety niemal większości rodów edwardiańskiej Europy w idealnym stanie. I w temacie Daisy z Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie trafiło w kilka miejsc, z ostatnim przystankiem w Tychach, zamieniając w ciekawe wystawy. Od ilości historii zawrotu głowy można dostać! Stamtąd więc inspiracje dwie: King i Błyskotka. On teraz, ona za czas jakiś. Tymczasem Alice Keppel.





Królowa Aleksandra z mężem, Edwardem VII










Alice Keppel
poniżej z Edwardem na spacerze








Ją jako jedyną z jej klasy wezwano na życzenie umierającego Edwarda i przy całej niechęci acz wyrozumiałości  żony jego, Aleksandry Duńskiej. Bo nikt tak  jak Alice nie równoważył za życia temperamentu playboya, frustracji 'wiecznego' księcia a potem humorów króla z taką dyskrecją i tolerancją, żadna ze sławnych jego metres. Była najważniejszą i chyba najbardziej znaną, albowiem romans ten na oczach publiki toczył się przez niemal całe 18 lat. No i w pełnym zrozumieniu męża jej, hrabiego Georg’a Keppel’a, który tolerował proceder byle służył celom społecznej wspinaczki. I przy całej naszej wiedzy, że niby Anglia i Wiktoria, że etykieta, i coś tam...  cudzołóstwo było rodzajem hobby klas wyższych, w dobrym tonie rozrywką pod warunkiem wzajemnej dyskrecji. I to właśnie znamię tej epoki:  wszyscy wiedzą ale nikt się nie domyśla. Lekki  luz w gorsetach, oddech, w krynolinach przeciąg.
Mówiono, że Alice zamieniła owo hobby w sztukę. Zamieniła. A kiedy 30 lat potem Edward VIII ogłosi abdykację i wyzna swe intencje wobec Amerykanki, na dodatek rozwódki, Wallis Simpson, Alice głośno powie: „takie sprawy załatwiano lepiej w moich czasach".





Państwo Keppel, Alice i George (w tle Violet)







 Violet w czasie romansu z Vitą (w wieku 26 lat)




A jej czasy minęły wraz ze śmiercią króla kochanka. Inni prominenci z przeszłości też się rozmyli zostawiając owoc o imieniu Violet, o której już było w Sisinghurst, w ogrodach Vity. Przypomnijmy.Trwała wojna. Europa była już  wtedy w innym miejscu  i wiele też się wydarzyło w życiu Państwa Keppel po tym, jak opuścili Londyn zacierając stare zażyłości by po latach dwóch znów do niego powrócić. Nasze panie odnawiają kontakt i choć Vita jest już wówczas żoną, i jest też matką, lata spędza coraz częściej w Kornwalii z Violet by następnie w mundurze wojaka zaszyć się z nią we Francji, w beztrosce miłosnej amnezji. Alice w tym czasie dwoi się i troi by w Londynie córkę wydać i pozbawić w końcu złudzeń. Może nawet na czas jakiś się to jej udaje, ale co z tego jak panie i tak swoje - Francja. W końcu gdy do socjet skandal dotarł i znów niechybnie Keppel w nazwisku, tym razem panowie siły męskiej użyli, lądując pod pokojem hotelowym rozbawionych żon.  Ostatecznie  napięcia na krawędź  zapędziły małżeństwo Vity, to co dla jej równowagi było najcenniejsze. Lecz to ona serca łamała i dlatego w szale ukartowanej przez mężów pań zdrady opuściła niewinną zapewne Violet i po awanturze wróciła do Anglii. Trefusis spadała na ziemie jeszcze dość długo. Romans oficjalnie zakazany przez rodziny powoli oddalał się w czasie wbrew listom jakie słała z Europy gdzie z dala i z konieczności uczyć się musiała życia od nowa i poniekąd od nowa miłości.
W międzyczasie w Londynie, gdy panie celebrowały jeszcze swoje "sztuki piękne", w  atmosferze coraz większych plotek młodsza córka Alice, Sonia, szykuje ślub z baronem Roland'em Calvert'em Cubitt'em. Tym razem latorośl Georg’a, choć co bardziej romantyczni  widzą w tym krew króla, czego ona nigdy nie potwierdzi, podkreślając więź jedynie z ojcem. Z tych aranży i sielanek Sonii i Rolanda, potomstwo dziś dorosłe domknęło cykl królewskiego romansu ślubem w 2005 r. i historią znaną nam z czołówek:  Camilla Parker Bowles i Karol Książe Walii, wnuczka Alice Keppel  i praprawnuk Edwarda VII. 
Dokonanie w czasie, które przeszłość odłożyła na potem jak niejedną zresztą historyjkę. Co po drodze każdej z nich też się spełnia tyle, że już w innym kontekście i czasoprzestrzeni, aranżując inne połączenia dla ich własnych puent i inne puenty dla tych samych połączeń. Spełnienie. Ot, matrix i tyle.









Camilla Parker Bowles oraz Książe Karol
Ślubnie 9 kwietnia 2005 
















wtorek, 16 listopada 2010

Morelowy dwór Garsington







Sztuka to wymiar gdzie nie ma rzeczy niemożliwych dlatego artyści są najbliżej Nieba. Kolorów więc nie unikniemy. W Morrellowym zestawie będą więc dziś barwy ciepłe jak natura przykazała i jak w zgodzie z nią właścicielka morelowego nazwiska się nosiła. W  istocie żółty był jej ulubionym. Wsparty  masą czerwono-złotych włosów nie wątpię, że mógł koncentrować uwagę gdy tylko światło wyzwoliło z nich miedziane refleksy. Wstrzelona w czas artystyczna Euforia, Ekstaza, Energia. Jedwabie jasne i satyny, drapowane szale skryte pod rondami zawiłych kapeluszy, niecodzienne kombinacje,  intensywność. W tych girlandach barw i kompozycji w tło wbity małżonek szary zabawiał towarzystwo i kochanków słonecznej połowy, co szczególnie go nie dołowało, bo sam aktywnym kochankiem był innych dam. Love & art. Otwarty dom, otwarte małżeństwo.
Lady Ottoline Morrell poznaliśmy już u Dory Carrington. Przyrodnia siostra księcia Portland i kuzynka Elizabeth Bowes-Lyon, późniejszej Królowej i, o czym też już było, żona Philla. Patronka artystów, muza, event manager  londyńskiej society. Nie tylko z wpływów słynęła czy ekscentrycznej garderoby, ale także z  podbródka, mocnych rysów i barońskiego nosa, by uprościć za jej przyjaciółmi: z końskiej postury. Do kanonów piękna więc daleko czy też zupełnie nie po drodze, ale co tam, miała za to jeden dar, łączyła ludzi. Łamała podziały, mixowała klasy, z arystokratów i służby czyniąc na swych fetach gości równych sobie. W kamiennej scenerii Tudorów  liberalna imprezka. Od polityków, jak jej mąż i Churchill, po intelektualny i artystyczny group nazwisk wspomnianych przy okazji  Dory i nie wspomnianych jak: Katherine Mansfield, D. H. Lawrence, Huxley, Woolf, T.S. Eliot i wielu innych nie wykluczając oczywiście kochanków, z których to najdłuższy dystans osiągnęła z Bertrand'em Russell'em. Filozofia inspiruje.

















Dwór Garsington w 1923 r.


 









W siatce italskich szpalerów, gazonów i rzeźb,  gdzie impluvium nie jedno widziało  - sztuka, polityka, miłość. Łodzie, z gramofona zgadywanki, improwizacje, taniec. Być może w sposobie takich zabaw i kontrowersji, upatrzono wzór dla Lady Chatterley, albowiem jak plotka poniosła wyobraźnię wielu, wierność sobie miała być dla Ottoline nie tylko romantyczną metaforą, ale i wcieloną w real praktyką jak chociażby więzi z zatrudnionym ogrodnikiem. Zbyt bliskiej jak na czasy silnych podziałów a wolności, umówmy się, jedynie pozornej i  kontrolowanej, którą  z „oczkiem”  tracono w ekscentrycznych momentach jak Morrellowe party.
Średniowieczne Garsington, którego zręby  sięgają pocz. XV w. w czasach naszej bohaterki poza kolorami, odzyskało świeżość i blask. Szczególnie ogród, w który tchnęła włoską duszę z inspiracji i weneckich podróży, projektując większość założenia. I jak na kraj sztuki, italską tradycję przetransponowała doskonale.
Impreza skończyła się w 1927 r. i to mało romantycznie - pod młotkiem akcjonariusza. Morelowe czasy sprzedane. Ottoline wraz z rodziną powróciła do londyńskiej rezydencji Bloomsbury, na Gower Street, spędzić ostatnie 11 lat swego życia ze smutkiem, co go z pewnością lata ostatnie rozwiewają głosem plenerowych oper, jakby Duch miejsca strzegł swej tożsamości skanując intencje kolejnych właścicieli.





 Ottoline sfotografowana przez Cecila Beaton w 1927 r.







Mark Gertler, Basen, 1918









Lady Ottoline w tle (ostatnia, w prawym rzędzie)
Garsington, 1916






Nieżyjący już Leonard Ingrams, ostatni właściciel Garsington jaki
ponad 20lat temu zainicjował festiwal opery na terenach ogrodu 






   Odbicia


"Woman in Love", adaptacja powieści  D.H. Lawrence’a, który zjadliwie i za plecami 'przyjaciółki', obdarzył postać Hermione Roddice cechami Lady Ottoline Morrell. Tak prawdopodobnie postrzegała ją część z tych quasi bliskich, jako apodyktyczną, żądną władzy egocentryczkę, by wspomnieć chociażby Virginię Woolf czy Strachey’a, którzy jednak przy całym zdroworozsądkowym podejściu do relacji, złośliwości na jej temat nie publikowali. Nie mniej, faktem jest, że byli tacy, co czyniąc na boku śmieszności z bogactw i charakteru, niejednokrotnie ją wykorzystywali, w pewnej mierze przyczyniając do  finansowych problemów, a dalej już wiemy.





Odbicie skomplikowanych intelektualnie i emocjonalnie relacji w wizji Dereka Jermana  z 1993 r., gdzie Ottoline (Tilda Swinton) pojawia się m. in. w romasowym wątku z Bertrand'em Russell'em (w tej roli Michael Gough) jaki był mentorem Wittgensteina.
 - Co zatem planujesz zrobić z resztą swojego życia? - pyta Wittgensteina Ottoline.
- Zacznę od popełnienia samobójstwa - odpowiada filozof zupełnie poważnie.



Vivienne Haigh-Wood znana bardziej jako żona Thomasa S. Eliota „zrujnowała go jako mężczyznę, ale stworzyła jako poetę”, jak po latach powie jego siostra. Kolejny z cyklu biograficznych, równoległy niemal Carrington'owi obraz tragicznej więzi między literatem a niezrównoważoną skandalistką. Zaprzyjaźnieni z Ottoline, bywalcy Garsington party, którego ogrody można na chwilę podziwiać w tle.










zdjęcia archiwalne: NPG